Pamiętaj, ze wszystko co tu jest należy do nas, a jeśli nie to piszemy o tym. Prosimy - nie kopiuj naszych opowiadań, ani żadnych innych tekstów i obrazów. Wszystkie materiały posiadają prawa autorskie! Uszanuj nasze zdanie.

środa, 7 sierpnia 2013

Róża

   Wpierw nasiono
   Nie ładnie trochę brzydkie
   Potem łodyżka malutka
   I dwa listki

   Rośnie i rośnie
   Pod słońcem złocistym
   Porannej rosy napity

   W końcu się pojawił
   Delikatny mały
   Pączek czerwony

   Miną dzień
   Może dwa
   Rozkwitł pąk
   Róża ta

   Nie wie że choć
   Kiedyś brzydka
   Dziś pięknym kwiatem
   Się stała

Czym jest wobraźnia?

   Czym jest wyobraźnia?
   Małe dziecko pyta mnie
 
   Wyobraźnia jest jak...
   Próbuję znaleźć odpowiedź
   Nic do głowy mi nie wchodzi
   Przelatuje przed nami motyl
   I nagle pomysł się we mnie rodzi

   Wyobraźnia jest jak ten motyl
   Mała barwna pod niebo wzlatuje
   A gdy schwytać ją chcesz
   Uwięzić
   Tracisz cały życia sens
   Nieuchwytna niezależna
   Najpiękniejsza w swej naturze
   Gdy wolna jest

   Ale nie oto mi chodzi!
   Czymże ona jest?

   Jest wszystkim tym ot tak
   Co daje życiu smak

sobota, 3 sierpnia 2013

Kolejny Dzień

   Kolejny dzień
   Przemija nam
   Jak codzień

   A gdyby tak spróbować
   Dla fantazji
   Na żart
   Stanąć zastanowić się
   Nad biegiem lat

   Raz czas się wlecze
   Przyśpieszyć bieg wydarzeń chcę
   Za mgłą niepamięci stać

   Raz na odwrót
   Zatrzymać czas
   By chwila ta
   Wiecznością się stała

   Lecz cóż
   Sekunda minuta godzina
   Dzień tydzień miesiąc
   Rok wiek tysiąclecie
   Nie na nasze rozkazy są

   Więc cieszyć się chwilą
   Urozmaicić dzień
   Tak aby nie był
   Jak poprzedniego cień

piątek, 2 sierpnia 2013

Otwarte przestrzenie

  Jak jest się w klatce drucianej
   Pod kluczem zamkniętej
   Śnić się może tylko jedno
   Otwarte przestrzenie

   Czuć wiatr we włosach
   I zimno śniegu
   Krople deszczu na twarzy
   I płomyki słońca na ramieniu

   Lecieć wysoko
   Gdzie nikt nie znajdzie
   Nikt nie odbierze
   Nie zamknie


   Wolności upartej

sobota, 22 czerwca 2013

       Stukot naczyń. Trzask polan w kominku. Szepty wiedżm,wymawiających zaklęcia. Bulgot w garnku. Przez moją poobijaną głowę przebijają się rozmaite dżwięki. Czuje rwanie w boku,migrenowy ból głowy i piekący - w nodze. Byłam wykończona. Z trudem otworzyłam oczy. 
     Ujrzałam nieco zakurzoną izbę,pełną regałów z butelkami różnego kształtu,o różnej zawartości. Po podłodze przechodzi mały pająk,u sufitu na belce wisi 6 nietoperzy - zwierzęta herbu klanu. Niedaleko łóżka,w którym leżałam,stał ogromny kocioł,w którym coś maziowatego bulgotało,a co jakiś czas wypływała z niego fioletowa mgła. Na stoliku obok mnie leżała miska z wodą,ścierkami o jakiejś dziwnej woni. Zerknęłam na zegar:10 rano. To ile ja spałam?! 
   Nagle grzmotnęło,a niebo za oknem przeszyła błękitna błyskawica. Jęknęłam,bo huk o mało nie rozwalił mi głowy. 
 - Przeklęta burza! Zaraz się nam zwalą na głowę Wrzaskuny,w mordę je mać! - syknęła Miranda,poznałam ją bardzo dobrze,w końcu była przyjaciółka mojej babki,prababki i praprababki. Stukając pantoflami,podeszła do okna,zasunęła zasłony i pstrykneła palcami. Zagłuszyło to dżwięki burzy. I chwała bogom! 
  Kiedy kobieta się odwróciła,zobaczyłam jej czerwone oczy,nieliczne zmarszczki(wiedżmy się nie starzeją) oraz burzę rudych loków. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i przysiadła na skraju łóżka. Nałożyła mi kompres na czoło.
- Dobra. - westchnęła. - A teraz opowiedz mi,czemu ten wilkłak cię ścigał,co tu robisz i  w ogóle..
- Zwiała z domu,to tu robi! - odpowiedziała Serena. Kasztanowe włosy wiły się,kiedy szła,a oczy ciskały szkarłatne pioruny. - Mówiłam,żeby została u nas! Ale ,,nie,musi zostać z rodzicami,przecież nie możemy odebrać im córki'',a proszę! Lezy tu,poszarpana przez jakiegoś cholernego pseudopsa,z migreną,a jej starzy pewnie na jakiejś ważniackiej bibie,co,może nie?! - piekliła się. - Dam ci calmianu na tę migrene,bo inaczej ona cię zamęczy. - to mówiąc,podeszła do regału i chwyciła wąską fiolkę z pomarańczową mazią. Rozcieńczyła ją w herbacie i dała mi. Pijąc,rozkoszowałam się smakiem pomarańczy i mandarynek. 
- Nie krzycz,proszę cię. To nic nie pomoże. - orzekła Miranda.
- Może tobie nie,ale mi za to ulży! Jak można być tak nieodpowiedzialnym?! Zostawiać piętnastoletniego mieszańca samego sobie,na pastwę wilkłaków,pobratywców Potępieńca i innych szarlatanów! Zaraz napiszę do sędziny. Mała powinna zostać z nami,przynajmiej skończą się te samobójcze eskapady! 
   Cała Serena - wieczna,ale poczciwa zrzęda!
- Okej,to ty pisz,a ja się zajmę Eliz. Strasznie cię bydlę pogryzło. - pomaszerowała do apteczki po maście,bandaże,itd. Chwilę póżniej byłam ,,omumiowana'' i zamaściowana,ale mimo to kotka wiedżm,Szeherezada,wskoczyła na pościel i ułożyła sie na moich kolanach. 
     Zaczęłam ją głaskać,kiedy do chaty wpadła przemoczona Irene.
- Eliz! Słoneczkio ty moje,jak miło cię widzieć! Chwała bogom,że cię ten wilkłak nie pożarł! Zaraz ci zrobię śniadanko,boś pewnie głodna,co? Ta twoja matka cię na 100% głodzi,śzajbuska jedna! Jakaś ty chuda,schudłaś z 10 kilo,pewna jestem! - mówiąc to,zdążyła ściągnąc buty i płaszcz,po czym poszłą do kuchni. Po minucie wyszła.
- Smażę ci naleśniki. Nie lubie gotować magią,jedzenie jest wtedy niesmaczne.
Przynajmniej nie spalisz nieczego.
Machnęłam ręką i wysuszyłam mokrą jeszcze Irene.
- Dziękuję,kochanie! No,opowiadaj,co u ciebie? Chociaż czekaj,zrobię te naleśniki i wtedy opowiesz. A spróbujcie ja wypytać przede mną,to wam brodawki wyczaruję! - zagroziła. 
A te pokazały jej języki. Ot i Irene- roztrzepana gaduła.
Nim wróciła,usnęłam,by jak najdłużej odwlec pytania.

sobota, 1 czerwca 2013

Cała ja

Niektórzy powiedzieliby, że mi odbija.
Ja nie zważam na nich i robię to co mam robić.

Niektórzy powiedzieliby, że jestem dziwna.
Ja nie przejmuję się tym i jestem jaka jestem.

Niektórzy powiedzieliby, że tu nie pasuję.
Ja Nie słucham ich i idę tutaj.

Niektórzy powiedzieliby, że jestem wspaniała.
Ja posyłam im ciepły uśmiech i dziękuję.

Małe "info"

  Opowiadania, które tu zamieszczam, oczywiście są MOJE i proszę ich NIE KOPIOWAĆ!!!

  Premiery, można to tak nazwać, kilka dni wcześniej zamieszczam na moim prywatnym blogu Explorez mien monde na stronie Jeszcze "Bez Nazwy".

   I to tyle.
   Narka! ;)

Życie to dla nas wszystko

Cały czas
od początku, pierwszych chwil
do końca wszelkich łez.

Cały czas nie wiemy jak żyć.
Czy obrać drogę w lewo,
czy w prawo?
Pójść prosto?

Patrzeć, działać,
pomijać, wpływać
na bieg wydarzeń.

Tyle decyzji świadomych
i nieświadomych również.
W życiu podejmujemy co dzień.

Życie to dla nas wszystko.
Nawet jeżeli zaprzeczamy.

   Tak wiem, długo mnie nie było... /bla bla bla/, ale postaram się wpadać częściej.
   ;)

czwartek, 30 maja 2013

      Na samym początku był las. Ogromny,ciemny,mroczny bezkres drzew,wyginających swoje gałęzie,żeby mnie dosięgnąć. Korony skutecznie zasłaniały niebo,nie widziałam księżyca,aczkolwiek czułam,że jest pełnia. Inaczej by nas tu nie było. Mnie i tego,który mnie ścigał. A raczej - tego. 
      Wilkłak. Wielkością dorównuje niedżwiedziowi,ale tylko kiedy stoi na dwóch łapach. Co niestety,potrafi. Ma czarnoburą sierść,wściekle żółte oczy,i biega lepiej,niż gepard. I,co najgorsze,poluje na mieszańców. Czyli na takich,jak ja. 
      Bo jestem mieszańcem - pół wampirem,pół fantomem. I posiadam paranormalną moc. Na przykład:gadam z umarłymi,potrafię przywołać dowolny żywioł w dowolnej chwili,i inne. Ale mam jedną niezwykle ważną ułomność:nie jestem nieśmiertelna,no,i mam ludzkie ciało,co oznacza,że męczę się w miarę typowym ludzkim tempie.
    Jak wtedy. Paliło mnie w boku,a w gardle rosła gula. Biegłam,ile sił w nogach,a do uszu dolatywał psi warkot. Słyszałam,jak gna w moją stronę,podczas gdy mi samej brakowało sił. 
    Jeszcze tylko kilka kilometrów dzieliło mnie od świątyni Wiedżm z 6 klanu. istniało ryzyko,że nie dotrę tam,bo wilkłak mnie dorwie i rozszarpie,albo,co gorsze,powlecze do Tartaru,do Potępieńca. A wtedy już po mnie. 
  Musiałam zmylić trop. Tylko,jak? Wiem! Butelka z krwią mojej siostry. Helena zmarła na raka miesiąc temu,ale czarownice postarały się o jej krew dla mnie. Teraz rozlałam ją po drzewach,mchach i krzewach,po czym odrzuciłam buteleczkę daleko w bok. Skoczyłam na drzewo(dzięki bogom za wampirzą zręczność) i czekałam,mamrocząc zaklęcie:misericordiasaklantomontozmadelich,misericordiasaklantomontozmadelich,....
  Wreszcie nadszedł. Węszył chwilę,po czym pognał w kierunku rzuconej przeze mnie butelki. Odczekałam kilka sekund,zeskoczyłam i pognałam ku świątyni. 
 Wreszcie dostrzegłam zarys budynku,jego dach,ściany polane wodą święconą,i okna porysowane przez gruboziarnistą sól. Poczułam radość - jeszcze tylko kilkanaście metrów i już mogła odetchnąć. 
 Wtem rozległ się wściekły skowyt - oho,wydać już się zorientował. Przyspieszyłam,a w oddali ziemia zadudniła od susów zwierzęcia. Zawył i rzucił się na mnie. Wgryzł się w nogę,aż z trudem stłumiłam krzyk. Odepchnęłam go  - poleciał na drzewo. Podniosłam się i skierowałam strumień ognia  w jego stronę. Cios przysmażył mu ciało,aż zobaczyłam kość i zwęglone strzęp mięśnia. Zebrało mi sie na mdłości,ale odwróciłam się i korzystając z chwilowej niedyspozycji przeciwnika,pobiegłam ku domowi. Zawył żałośnie,podczas gdy mi zostało kilka metrów,może 5,by dosięgnąć drzwi. 
     W oknie zapaliło się światła,komin budził się do życia.
      Czułam rozdzierający ból w nodze i smród spalonego cielska i psiej sierści. Spojrzałam na nogę - dżinsy były w strzępach,podobnie mięśnie i skóra,krew spływała po nodze i zostawiała ślad na trawie,ponadto mogłam dostrzec kość. Pojawiły się mroczki przed oczami. 
      Kolejny skowyt,kolejny sus. Odgrodziłam się od potwora murem z kamienia,mimo,iż moje moce były praktycznie na wyczerpaniu. Plus do tego bałam się,jak jasna cholera. Ale to akurat nie było nic nowego. 
     Uchyliły się drzwi,minimalnie,ale jednak. Wytężyłam wszystkie siły,wilkłak tak samo i skoczyłam do drzwi,z impętem przez nie wpadając. Stwora odstraszyła wgryziona w ściany woda święcona i sól w oknach. Przeleciałam kilka metrów po podłodze,i uderzyłam w kominek. Zakręciło mi się w głowie,zobaczyłam gwiazdy. Rwący ból w nodze,strach,kłucie w boku i gardle sprawiły,że ledwo usłyszałam zdumiony okrzyk wiedżm:,,Eliz!'',już osunęłam się na podłogę(która cuchnęła od wszelakiej krwi,wykorzystanej do różnych woodo) i urwał mi się film.

piątek, 10 maja 2013

 Dobra,wreszcie! Mogę tu pisać,w końcu! 
 Jestem 3 z twórczyń tego bloga. Prowadzę też dwa inne blogi,ale o tym będę może pisać kiedy indziej...
 Ten blog jest o naszych snach(moich,Łuczniczki i Uli). Dam sobie głowę uciąć,że będziemy tu też pisać o naszych prywatnych sprawach,albo o marzeniach,a nie tylko o snach,bo,wiadomo,człowiek nie zawsze pamięta,co mu się śniło. 
 Jako ciekawostkę dodam,że istoty rozumne zawsze  mają sny,tyle,że nie zawsze je pamiętają. 
 I ode mnie na razie tyle.....

niedziela, 28 kwietnia 2013

Hejka!

   Opowiadanie 1 jest w trakcie tworzenia, więc się nie martwcie.
    Co by tu jeszcze... Hmmm... A! No tak! Miałam napisać, że mam także drugiego bloga pod adresem http://explorez-mien-monde.blogspot.com/ , i że bardzo na niego zapraszm.
    Ale już to napisałam :o.
    Jutro przypomnę wiedżmie, żeby coś tu dodała.
    I to tyle.
    Pa!
    ;)

piątek, 26 kwietnia 2013

I o mnie! ;)

   Jakby co to jestem Łuczniczka.
   Ja i wiedżma jesteśmy raczej od tych black dreams. Moje są takie trochę bardziej wojenne typu fantazy średniowiecza. Jedno u mnie jest ciekawe, moje sny przypominają seriale są "nadawane" w odcinkach - nieraz z dwutygodniową przerwą. Ja to jestem ta "trzecia" z naszej trójki :'(. Ale to nie czas na mazgajenie się.
   No to chyba tyle.
   Nara! ;)

Coś od nas...

Witam wszystkich: czule i ozięble, jak kto woli. A to dlatego,że wiem o tym, że każdy może lubić co innego lub być w innym nastroju, np. jeśli wchodzisz na tego bloga i jesteś wkurzona/y, to czułe powitanie raczej nie pasuje, a znowu, gdy jesteś wesoła/y, to oziębłe też niezbyt. Tak więc można sobie samemu wybrać.
No, ale odeszłam od tematu. Miałam:
"1.Przywitać się z wami.
2.Napisać co to za blog. [...]"
Właśnie! Przechodzimy do punktu 2. Ten o to blog w pierwszym przeznaczeniu miał zawierać opowiadania tworzone na podstawie snów, a dokładnie snów Łuczniczki, wiedżmy i mnie. No, ale... doszłyśmy do wniosku, albo raczej doszłam, że nie tylko to. Piszemy co chcemy, a głównie opowiadamy o snach. Moim zdaniem będzie tu więcej innych rzeczy. No, ale cóż piszę co muszę, albo raczej chcę musieć, albo zmuszam się musieć by ktoś mnie nie zmuszał. Ale nieważne! Wracamy. Ciąg dalszy planu ułożonego w głowie:
" [..] 3.Zaprosić do czytania kolejnych postów i trochę mojej paplaniny."
Zapraszam was właśnie do czytania dalszej części bloga, która już wkrótce się pojawi. A tymczasem przypomniałam sobie, że: na tym blogu będziecie mogli zobaczyć część postów z mojego bloga ( adres w panelu bocznym ). No i w zasadzie to tyle. zapraszam do czytania. no, to tyle.
Pa!

PS. Blogi moich koleżanek też dostępne w panelu bocznym!