Wpierw nasiono
Nie ładnie trochę brzydkie
Potem łodyżka malutka
I dwa listki
Rośnie i rośnie
Pod słońcem złocistym
Porannej rosy napity
W końcu się pojawił
Delikatny mały
Pączek czerwony
Miną dzień
Może dwa
Rozkwitł pąk
Róża ta
Nie wie że choć
Kiedyś brzydka
Dziś pięknym kwiatem
Się stała
White and Black Dreams
and some too much colours from reality :)
Pamiętaj, ze wszystko co tu jest należy do nas, a jeśli nie to piszemy o tym. Prosimy - nie kopiuj naszych opowiadań, ani żadnych innych tekstów i obrazów. Wszystkie materiały posiadają prawa autorskie! Uszanuj nasze zdanie.
środa, 7 sierpnia 2013
Czym jest wobraźnia?
Czym jest wyobraźnia?
Małe dziecko pyta mnie
Wyobraźnia jest jak...
Próbuję znaleźć odpowiedź
Nic do głowy mi nie wchodzi
Przelatuje przed nami motyl
I nagle pomysł się we mnie rodzi
Wyobraźnia jest jak ten motyl
Mała barwna pod niebo wzlatuje
A gdy schwytać ją chcesz
Uwięzić
Tracisz cały życia sens
Nieuchwytna niezależna
Najpiękniejsza w swej naturze
Gdy wolna jest
Ale nie oto mi chodzi!
Czymże ona jest?
Jest wszystkim tym ot tak
Co daje życiu smak
Małe dziecko pyta mnie
Wyobraźnia jest jak...
Próbuję znaleźć odpowiedź
Nic do głowy mi nie wchodzi
Przelatuje przed nami motyl
I nagle pomysł się we mnie rodzi
Wyobraźnia jest jak ten motyl
Mała barwna pod niebo wzlatuje
A gdy schwytać ją chcesz
Uwięzić
Tracisz cały życia sens
Nieuchwytna niezależna
Najpiękniejsza w swej naturze
Gdy wolna jest
Ale nie oto mi chodzi!
Czymże ona jest?
Jest wszystkim tym ot tak
Co daje życiu smak
sobota, 3 sierpnia 2013
Kolejny Dzień
Kolejny dzień
Przemija nam
Jak codzień
A gdyby tak spróbować
Dla fantazji
Na żart
Stanąć zastanowić się
Nad biegiem lat
Raz czas się wlecze
Przyśpieszyć bieg wydarzeń chcę
Za mgłą niepamięci stać
Raz na odwrót
Zatrzymać czas
By chwila ta
Wiecznością się stała
Lecz cóż
Sekunda minuta godzina
Dzień tydzień miesiąc
Rok wiek tysiąclecie
Nie na nasze rozkazy są
Więc cieszyć się chwilą
Urozmaicić dzień
Tak aby nie był
Jak poprzedniego cień
Przemija nam
Jak codzień
A gdyby tak spróbować
Dla fantazji
Na żart
Stanąć zastanowić się
Nad biegiem lat
Raz czas się wlecze
Przyśpieszyć bieg wydarzeń chcę
Za mgłą niepamięci stać
Raz na odwrót
Zatrzymać czas
By chwila ta
Wiecznością się stała
Lecz cóż
Sekunda minuta godzina
Dzień tydzień miesiąc
Rok wiek tysiąclecie
Nie na nasze rozkazy są
Więc cieszyć się chwilą
Urozmaicić dzień
Tak aby nie był
Jak poprzedniego cień
piątek, 2 sierpnia 2013
Otwarte przestrzenie
Jak jest się w klatce drucianej
Pod kluczem zamkniętej
Śnić się może tylko jedno
Otwarte przestrzenie
Czuć wiatr we włosach
I zimno śniegu
Krople deszczu na twarzy
I płomyki słońca na ramieniu
Lecieć wysoko
Gdzie nikt nie znajdzie
Nikt nie odbierze
Nie zamknie
Wolności upartej
Pod kluczem zamkniętej
Śnić się może tylko jedno
Otwarte przestrzenie
Czuć wiatr we włosach
I zimno śniegu
Krople deszczu na twarzy
I płomyki słońca na ramieniu
Lecieć wysoko
Gdzie nikt nie znajdzie
Nikt nie odbierze
Nie zamknie
Wolności upartej
sobota, 22 czerwca 2013
Stukot naczyń. Trzask polan w kominku. Szepty wiedżm,wymawiających zaklęcia. Bulgot w garnku. Przez moją poobijaną głowę przebijają się rozmaite dżwięki. Czuje rwanie w boku,migrenowy ból głowy i piekący - w nodze. Byłam wykończona. Z trudem otworzyłam oczy.
Ujrzałam nieco zakurzoną izbę,pełną regałów z butelkami różnego kształtu,o różnej zawartości. Po podłodze przechodzi mały pająk,u sufitu na belce wisi 6 nietoperzy - zwierzęta herbu klanu. Niedaleko łóżka,w którym leżałam,stał ogromny kocioł,w którym coś maziowatego bulgotało,a co jakiś czas wypływała z niego fioletowa mgła. Na stoliku obok mnie leżała miska z wodą,ścierkami o jakiejś dziwnej woni. Zerknęłam na zegar:10 rano. To ile ja spałam?!
Nagle grzmotnęło,a niebo za oknem przeszyła błękitna błyskawica. Jęknęłam,bo huk o mało nie rozwalił mi głowy.
- Przeklęta burza! Zaraz się nam zwalą na głowę Wrzaskuny,w mordę je mać! - syknęła Miranda,poznałam ją bardzo dobrze,w końcu była przyjaciółka mojej babki,prababki i praprababki. Stukając pantoflami,podeszła do okna,zasunęła zasłony i pstrykneła palcami. Zagłuszyło to dżwięki burzy. I chwała bogom!
Kiedy kobieta się odwróciła,zobaczyłam jej czerwone oczy,nieliczne zmarszczki(wiedżmy się nie starzeją) oraz burzę rudych loków. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i przysiadła na skraju łóżka. Nałożyła mi kompres na czoło.
- Dobra. - westchnęła. - A teraz opowiedz mi,czemu ten wilkłak cię ścigał,co tu robisz i w ogóle..
- Zwiała z domu,to tu robi! - odpowiedziała Serena. Kasztanowe włosy wiły się,kiedy szła,a oczy ciskały szkarłatne pioruny. - Mówiłam,żeby została u nas! Ale ,,nie,musi zostać z rodzicami,przecież nie możemy odebrać im córki'',a proszę! Lezy tu,poszarpana przez jakiegoś cholernego pseudopsa,z migreną,a jej starzy pewnie na jakiejś ważniackiej bibie,co,może nie?! - piekliła się. - Dam ci calmianu na tę migrene,bo inaczej ona cię zamęczy. - to mówiąc,podeszła do regału i chwyciła wąską fiolkę z pomarańczową mazią. Rozcieńczyła ją w herbacie i dała mi. Pijąc,rozkoszowałam się smakiem pomarańczy i mandarynek.
- Nie krzycz,proszę cię. To nic nie pomoże. - orzekła Miranda.
- Może tobie nie,ale mi za to ulży! Jak można być tak nieodpowiedzialnym?! Zostawiać piętnastoletniego mieszańca samego sobie,na pastwę wilkłaków,pobratywców Potępieńca i innych szarlatanów! Zaraz napiszę do sędziny. Mała powinna zostać z nami,przynajmiej skończą się te samobójcze eskapady!
Cała Serena - wieczna,ale poczciwa zrzęda!
- Okej,to ty pisz,a ja się zajmę Eliz. Strasznie cię bydlę pogryzło. - pomaszerowała do apteczki po maście,bandaże,itd. Chwilę póżniej byłam ,,omumiowana'' i zamaściowana,ale mimo to kotka wiedżm,Szeherezada,wskoczyła na pościel i ułożyła sie na moich kolanach.
Zaczęłam ją głaskać,kiedy do chaty wpadła przemoczona Irene.
- Eliz! Słoneczkio ty moje,jak miło cię widzieć! Chwała bogom,że cię ten wilkłak nie pożarł! Zaraz ci zrobię śniadanko,boś pewnie głodna,co? Ta twoja matka cię na 100% głodzi,śzajbuska jedna! Jakaś ty chuda,schudłaś z 10 kilo,pewna jestem! - mówiąc to,zdążyła ściągnąc buty i płaszcz,po czym poszłą do kuchni. Po minucie wyszła.
- Smażę ci naleśniki. Nie lubie gotować magią,jedzenie jest wtedy niesmaczne.
Przynajmniej nie spalisz nieczego.
Machnęłam ręką i wysuszyłam mokrą jeszcze Irene.
- Dziękuję,kochanie! No,opowiadaj,co u ciebie? Chociaż czekaj,zrobię te naleśniki i wtedy opowiesz. A spróbujcie ja wypytać przede mną,to wam brodawki wyczaruję! - zagroziła.
A te pokazały jej języki. Ot i Irene- roztrzepana gaduła.
Nim wróciła,usnęłam,by jak najdłużej odwlec pytania.
Ujrzałam nieco zakurzoną izbę,pełną regałów z butelkami różnego kształtu,o różnej zawartości. Po podłodze przechodzi mały pająk,u sufitu na belce wisi 6 nietoperzy - zwierzęta herbu klanu. Niedaleko łóżka,w którym leżałam,stał ogromny kocioł,w którym coś maziowatego bulgotało,a co jakiś czas wypływała z niego fioletowa mgła. Na stoliku obok mnie leżała miska z wodą,ścierkami o jakiejś dziwnej woni. Zerknęłam na zegar:10 rano. To ile ja spałam?!
Nagle grzmotnęło,a niebo za oknem przeszyła błękitna błyskawica. Jęknęłam,bo huk o mało nie rozwalił mi głowy.
- Przeklęta burza! Zaraz się nam zwalą na głowę Wrzaskuny,w mordę je mać! - syknęła Miranda,poznałam ją bardzo dobrze,w końcu była przyjaciółka mojej babki,prababki i praprababki. Stukając pantoflami,podeszła do okna,zasunęła zasłony i pstrykneła palcami. Zagłuszyło to dżwięki burzy. I chwała bogom!
Kiedy kobieta się odwróciła,zobaczyłam jej czerwone oczy,nieliczne zmarszczki(wiedżmy się nie starzeją) oraz burzę rudych loków. Uśmiechnęła się do mnie ciepło i przysiadła na skraju łóżka. Nałożyła mi kompres na czoło.
- Dobra. - westchnęła. - A teraz opowiedz mi,czemu ten wilkłak cię ścigał,co tu robisz i w ogóle..
- Zwiała z domu,to tu robi! - odpowiedziała Serena. Kasztanowe włosy wiły się,kiedy szła,a oczy ciskały szkarłatne pioruny. - Mówiłam,żeby została u nas! Ale ,,nie,musi zostać z rodzicami,przecież nie możemy odebrać im córki'',a proszę! Lezy tu,poszarpana przez jakiegoś cholernego pseudopsa,z migreną,a jej starzy pewnie na jakiejś ważniackiej bibie,co,może nie?! - piekliła się. - Dam ci calmianu na tę migrene,bo inaczej ona cię zamęczy. - to mówiąc,podeszła do regału i chwyciła wąską fiolkę z pomarańczową mazią. Rozcieńczyła ją w herbacie i dała mi. Pijąc,rozkoszowałam się smakiem pomarańczy i mandarynek.
- Nie krzycz,proszę cię. To nic nie pomoże. - orzekła Miranda.
- Może tobie nie,ale mi za to ulży! Jak można być tak nieodpowiedzialnym?! Zostawiać piętnastoletniego mieszańca samego sobie,na pastwę wilkłaków,pobratywców Potępieńca i innych szarlatanów! Zaraz napiszę do sędziny. Mała powinna zostać z nami,przynajmiej skończą się te samobójcze eskapady!
Cała Serena - wieczna,ale poczciwa zrzęda!
- Okej,to ty pisz,a ja się zajmę Eliz. Strasznie cię bydlę pogryzło. - pomaszerowała do apteczki po maście,bandaże,itd. Chwilę póżniej byłam ,,omumiowana'' i zamaściowana,ale mimo to kotka wiedżm,Szeherezada,wskoczyła na pościel i ułożyła sie na moich kolanach.
Zaczęłam ją głaskać,kiedy do chaty wpadła przemoczona Irene.
- Eliz! Słoneczkio ty moje,jak miło cię widzieć! Chwała bogom,że cię ten wilkłak nie pożarł! Zaraz ci zrobię śniadanko,boś pewnie głodna,co? Ta twoja matka cię na 100% głodzi,śzajbuska jedna! Jakaś ty chuda,schudłaś z 10 kilo,pewna jestem! - mówiąc to,zdążyła ściągnąc buty i płaszcz,po czym poszłą do kuchni. Po minucie wyszła.
- Smażę ci naleśniki. Nie lubie gotować magią,jedzenie jest wtedy niesmaczne.
Przynajmniej nie spalisz nieczego.
Machnęłam ręką i wysuszyłam mokrą jeszcze Irene.
- Dziękuję,kochanie! No,opowiadaj,co u ciebie? Chociaż czekaj,zrobię te naleśniki i wtedy opowiesz. A spróbujcie ja wypytać przede mną,to wam brodawki wyczaruję! - zagroziła.
A te pokazały jej języki. Ot i Irene- roztrzepana gaduła.
Nim wróciła,usnęłam,by jak najdłużej odwlec pytania.
sobota, 1 czerwca 2013
Cała ja
Niektórzy powiedzieliby, że mi odbija.
Ja nie zważam na nich i robię to co mam robić.
Niektórzy powiedzieliby, że jestem dziwna.
Ja nie przejmuję się tym i jestem jaka jestem.
Niektórzy powiedzieliby, że tu nie pasuję.
Ja Nie słucham ich i idę tutaj.
Niektórzy powiedzieliby, że jestem wspaniała.
Ja posyłam im ciepły uśmiech i dziękuję.
Ja nie zważam na nich i robię to co mam robić.
Niektórzy powiedzieliby, że jestem dziwna.
Ja nie przejmuję się tym i jestem jaka jestem.
Niektórzy powiedzieliby, że tu nie pasuję.
Ja Nie słucham ich i idę tutaj.
Niektórzy powiedzieliby, że jestem wspaniała.
Ja posyłam im ciepły uśmiech i dziękuję.
Małe "info"
Opowiadania, które tu zamieszczam, oczywiście są MOJE i proszę ich NIE KOPIOWAĆ!!!
Premiery, można to tak nazwać, kilka dni wcześniej zamieszczam na moim prywatnym blogu Explorez mien monde na stronie Jeszcze "Bez Nazwy".
I to tyle.
Narka! ;)
Premiery, można to tak nazwać, kilka dni wcześniej zamieszczam na moim prywatnym blogu Explorez mien monde na stronie Jeszcze "Bez Nazwy".
I to tyle.
Narka! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)