Pamiętaj, ze wszystko co tu jest należy do nas, a jeśli nie to piszemy o tym. Prosimy - nie kopiuj naszych opowiadań, ani żadnych innych tekstów i obrazów. Wszystkie materiały posiadają prawa autorskie! Uszanuj nasze zdanie.

czwartek, 30 maja 2013

      Na samym początku był las. Ogromny,ciemny,mroczny bezkres drzew,wyginających swoje gałęzie,żeby mnie dosięgnąć. Korony skutecznie zasłaniały niebo,nie widziałam księżyca,aczkolwiek czułam,że jest pełnia. Inaczej by nas tu nie było. Mnie i tego,który mnie ścigał. A raczej - tego. 
      Wilkłak. Wielkością dorównuje niedżwiedziowi,ale tylko kiedy stoi na dwóch łapach. Co niestety,potrafi. Ma czarnoburą sierść,wściekle żółte oczy,i biega lepiej,niż gepard. I,co najgorsze,poluje na mieszańców. Czyli na takich,jak ja. 
      Bo jestem mieszańcem - pół wampirem,pół fantomem. I posiadam paranormalną moc. Na przykład:gadam z umarłymi,potrafię przywołać dowolny żywioł w dowolnej chwili,i inne. Ale mam jedną niezwykle ważną ułomność:nie jestem nieśmiertelna,no,i mam ludzkie ciało,co oznacza,że męczę się w miarę typowym ludzkim tempie.
    Jak wtedy. Paliło mnie w boku,a w gardle rosła gula. Biegłam,ile sił w nogach,a do uszu dolatywał psi warkot. Słyszałam,jak gna w moją stronę,podczas gdy mi samej brakowało sił. 
    Jeszcze tylko kilka kilometrów dzieliło mnie od świątyni Wiedżm z 6 klanu. istniało ryzyko,że nie dotrę tam,bo wilkłak mnie dorwie i rozszarpie,albo,co gorsze,powlecze do Tartaru,do Potępieńca. A wtedy już po mnie. 
  Musiałam zmylić trop. Tylko,jak? Wiem! Butelka z krwią mojej siostry. Helena zmarła na raka miesiąc temu,ale czarownice postarały się o jej krew dla mnie. Teraz rozlałam ją po drzewach,mchach i krzewach,po czym odrzuciłam buteleczkę daleko w bok. Skoczyłam na drzewo(dzięki bogom za wampirzą zręczność) i czekałam,mamrocząc zaklęcie:misericordiasaklantomontozmadelich,misericordiasaklantomontozmadelich,....
  Wreszcie nadszedł. Węszył chwilę,po czym pognał w kierunku rzuconej przeze mnie butelki. Odczekałam kilka sekund,zeskoczyłam i pognałam ku świątyni. 
 Wreszcie dostrzegłam zarys budynku,jego dach,ściany polane wodą święconą,i okna porysowane przez gruboziarnistą sól. Poczułam radość - jeszcze tylko kilkanaście metrów i już mogła odetchnąć. 
 Wtem rozległ się wściekły skowyt - oho,wydać już się zorientował. Przyspieszyłam,a w oddali ziemia zadudniła od susów zwierzęcia. Zawył i rzucił się na mnie. Wgryzł się w nogę,aż z trudem stłumiłam krzyk. Odepchnęłam go  - poleciał na drzewo. Podniosłam się i skierowałam strumień ognia  w jego stronę. Cios przysmażył mu ciało,aż zobaczyłam kość i zwęglone strzęp mięśnia. Zebrało mi sie na mdłości,ale odwróciłam się i korzystając z chwilowej niedyspozycji przeciwnika,pobiegłam ku domowi. Zawył żałośnie,podczas gdy mi zostało kilka metrów,może 5,by dosięgnąć drzwi. 
     W oknie zapaliło się światła,komin budził się do życia.
      Czułam rozdzierający ból w nodze i smród spalonego cielska i psiej sierści. Spojrzałam na nogę - dżinsy były w strzępach,podobnie mięśnie i skóra,krew spływała po nodze i zostawiała ślad na trawie,ponadto mogłam dostrzec kość. Pojawiły się mroczki przed oczami. 
      Kolejny skowyt,kolejny sus. Odgrodziłam się od potwora murem z kamienia,mimo,iż moje moce były praktycznie na wyczerpaniu. Plus do tego bałam się,jak jasna cholera. Ale to akurat nie było nic nowego. 
     Uchyliły się drzwi,minimalnie,ale jednak. Wytężyłam wszystkie siły,wilkłak tak samo i skoczyłam do drzwi,z impętem przez nie wpadając. Stwora odstraszyła wgryziona w ściany woda święcona i sól w oknach. Przeleciałam kilka metrów po podłodze,i uderzyłam w kominek. Zakręciło mi się w głowie,zobaczyłam gwiazdy. Rwący ból w nodze,strach,kłucie w boku i gardle sprawiły,że ledwo usłyszałam zdumiony okrzyk wiedżm:,,Eliz!'',już osunęłam się na podłogę(która cuchnęła od wszelakiej krwi,wykorzystanej do różnych woodo) i urwał mi się film.

piątek, 10 maja 2013

 Dobra,wreszcie! Mogę tu pisać,w końcu! 
 Jestem 3 z twórczyń tego bloga. Prowadzę też dwa inne blogi,ale o tym będę może pisać kiedy indziej...
 Ten blog jest o naszych snach(moich,Łuczniczki i Uli). Dam sobie głowę uciąć,że będziemy tu też pisać o naszych prywatnych sprawach,albo o marzeniach,a nie tylko o snach,bo,wiadomo,człowiek nie zawsze pamięta,co mu się śniło. 
 Jako ciekawostkę dodam,że istoty rozumne zawsze  mają sny,tyle,że nie zawsze je pamiętają. 
 I ode mnie na razie tyle.....